„Bądźcie rozszerzeni”

Dzisiejszego poranka pragnę zwrócić waszą uwagę na słowa apostoła Pawła wyrażone w 2 Kor. 6:11–16:

„Usta nasze otworzone są ku wam, o Koryntowie! Serce nasze rozszerzone jest. Nie jesteście ściśnieni w nas, lecz ściśnieni jesteście we wnętrznościach waszych. O wzajemną tedy nagrodę, jako dziatkom, mówię: Rozszerzcie się i wy. Nie ciągnijcie nierównego jarzma z niewiernymi, bo cóż za społeczność sprawiedliwości z nieprawością, albo co za społeczność światłości z ciemnością? A co za zgoda Chrystusa z Belialem, albo co za dział wiernemu z niewiernym? A co za zgoda kościoła Bożego z bałwanami? Albowiem jesteście Kościołem Boga Żywego, tak jako mówi Bóg: Będę mieszkał w nich i będę się przechadzał w nich i będę Bogiem ich, a oni będą ludem moim”.

Obecnie zwrócimy naszą uwagę na drugą część trzynastego wiersza, na słowa: „Rozszerzcie się i wy!” Wszyscy rozumiemy, że Bóg w Swej opatrzności i łasce zadecydował, że niektórzy z rodzaju ludzkiego dostąpią zmiany natury z ziemskiej na duchową, ofiarowując swoje ziemskie nadzieje dla nadziei niebiańskich. Pamiętamy też wszyscy dobrze myśl wyrażoną przez św. Piotra: „Przez co bardzo wielkie i kosztowne obietnice nam są darowane, abyście się przez nie stali uczestnikami Boskiej natury”. Lecz chociaż na podstawie Słowa Bożego wiemy, że Ojciec Niebieski zaprasza wszystkich, którzy są chętnymi do poświęcenia siebie aż na śmierć i którzy pragną kroczyć śladami Jezusa i stać się uczestnikami chwalebnej Boskiej natury, to jednak wiemy, że jedynie część z nich w rzeczywistości osiągnie to chwalebne błogosławieństwo.

Gdy badamy Biblię, to znajdujemy, że pomiędzy naśladowcami Chrystusa pokazana jest wielka różnica. Pamiętacie to określenie, że są tacy, którzy „naśladują Baranka gdziekolwiek On idzie”. Inna klasa też naśladowała Go, lecz nie tak wiernie i nie z całego serca jak ci pierwsi. Pamiętajcie także, że Pan wyraził się o jednej klasie jako o Małym Stadku: „Nie bój się o maluczkie stadko, albowiem się upodobało Ojcu waszemu dać wam królestwo”.

W księdze Objawienia czytamy o drugiej klasie: „Potem ujrzałem rzeszę wielką, której nikt zliczyć nie zdołał ze wszystkich narodów, pokoleń, ludów i języków”. Wierzymy, że zarówno Małe Stadko jak i Wielki Lud dostąpią przemiany natury, staną się istotami duchowymi dzięki temu, że wyrzekli się swojej ludzkiej natury. Określenie „wielki lud” nie stosuje się do ziemskiej klasy, co wynika z samego tekstu, który w języku greckim brzmi trochę inaczej: „Potem ujrzałem wielką rzeszę [spośród, wybraną] ze wszystkich narodów, pokoleń i języków”. Podobnie jak Małe Stadko byli oni swego czasu częścią świata, lecz zostali wybrani spośród niego. Ofiarowali swoją ziemską naturę i swoje ziemskie nadzieje w zamian za duchową naturę i niebieskie dziedzictwo. Jezus mówił o tych dwóch klasach nazywając jedną mądrymi a drugą głupimi pannami. Wierzymy, że większość słuchających tego wykładu uczyniła poświęcenie. Spodziewamy się, że wasze zainteresowania i oczekiwania nie są ziemskie, lecz niebieskie i wszystko, co może dopomóc wam uczynić wasze powołanie i wybranie pewnym, aby osiągnąć niebieski stan, jest przez was pożądane.

Rozumiemy wszyscy, że ta przemiana natury jest procesem stopniowym. Gdy Pan przyciągnął nas do Siebie, to nie staliśmy się od razu istotami duchowymi, lecz nadal byliśmy ziemskimi i gdybyśmy w chwili poświęcenia zostali wzięci przez Pana do nieba, to nie nadawalibyśmy się do tego stanu. Czasami ilustrujemy tę sprawę w ten sposób. Przypuśćmy, że Bóg ma zamiar zmienić psa na człowieka. Naturalnie nie myślimy, że Bóg rzeczywiście zamierza to uczynić. Może jest to trochę dziwna ilustracja, lecz niech ona posłuży nam obecnie w tym celu. Przypuśćmy, że Bóg miał przemienić psa na człowieka i przypuśćmy, że ten pies w tej chwili padł martwym. Bóg wziął więc inteligencję tego psa, jego skłonności, jego instynkty i umieścił je w ludzkim ciele. W ten sposób pies stał się człowiekiem. To co się stało, byłoby pewną zmianą psa w człowieka, ale nie zupełną. Istota ta wprawdzie wyglądałaby jak człowiek, lecz nadal posiadałaby skłonności, instynkty i apetyt psa i w rezultacie pragnęłaby czynić to, co pies czyni. Gdyby ów człowiek, idąc ulicą, zobaczył dwa psy odbierające sobie kość, to z pewnością włączyłby się do prowadzonej przez nich walki z pragnieniem zdobycia tej kości dla siebie. On nie byłby godnym, aby być człowiekiem, ponieważ ciągle posiadałby skłonności psa.

Jeżeli więc w chwili poświęcenia Bóg wziąłby człowieka do nieba i dałby mu duchowe ciało, to on z wyglądu byłby istotą duchową, lecz w pragnieniach byłby ciągle istotą ludzką i nadal zachowywałby się tak jak człowiek. Jeżeliby więc niemądrze wyglądałby człowiek posiadający instynkty psa, to podobnie niemądrze wyglądałaby istota duchowa zachowująca się jak człowiek.

W jaki więc sposób powinna być dokonana przemiana psa w człowieka? Przypuszczamy, że Bóg rozpocząłby dzieło przemiany w umyśle tego psa. I tak jego zdolności umysłowe stawałyby się coraz bardziej podobne do ludzkich. Naturalnie, że on nie byłby podobny do człowieka z zewnętrznego wyglądu, on ciągle jeszcze byłby psem, lecz w jego umyśle zaczęłyby się formować ludzkie skłonności. Zacząłby patrzeć na różne rzeczy z ludzkiego punktu widzenia. Naturalnie, że im więcej umysł jego stawałby się ludzkim, tym więcej nie odpowiadałoby mu ciało psa, ponieważ chciałby postępować jak człowiek, choć nie byłby w stanie. Wtedy może powiedziałby: „Już mi się uprzykrzyło to warczenie i szczekanie. Bardzo pragnąłbym mówić jak człowiek”. Jego umysł pragnąłby mówić jak człowiek, lecz jego ciało ciągle posiadałoby skłonności do szczekania. Im pełniejsza byłaby przemiana jego umysłu, tym więcej byłby niezadowolony z obecnego stanu. Inni nie rozpoznaliby zmian, jakie w nim zaszły. Zauważyliby jednak, że ten pies nie zachowuje się tak jak poprzednio. Mówiliby: „On nie zachowuje się jak pies; on postępuje z taką godnością. Obawiamy się tego psa. Lepiej będzie, gdy go zastrzelimy”. Nie mogliby zrozumieć, że ten pies staje się człowiekiem. Przypuśćmy, że umysł tego psa staje się coraz bardziej ludzki, aż w końcu dochodzi do zupełnej miary umysłu ludzkiego. A skoro pies ten zakończy życie, Bóg weźmie jego umysł i przeniesie w ludzkie ciało. Wówczas stanie się on pełnym człowiekiem. On stopniowo pozbywał się psiego umysłu, a obecnie pozbył się psiego ciała w natychmiastowej przemianie i posiada umysł i ciało człowieka. Jak bardzo byłby ucieszony z tej całkowitej przemiany.

Ilustracja ta dobrze przedstawia stan poświęconych. W chwili naszego poświęcenia się Panu posiadamy ludzkie ciało i ludzki umysł. Następnie Bóg rozpoczyna przemianę naszego umysłu z ludzkiego na duchowy. Ciało pozostaje nadal ciałem ludzkim. Apostoł Paweł stwierdza, że tacy posiadają duchowy umysł, gdy mówi: „abyśmy służyli Bogu w nowości ducha [umysłu]”, a następnie: „Przemieńcie się przez odnowienie umysłu waszego”. Rozumiemy więc, że umysł chrześcijanina powinien z każdym dniem stawać się coraz to mniej cielesnym a więcej duchowym, mniej ziemskim a więcej niebieskim. Im bardziej duchowym staje się umysł człowieka, tym więcej czuje się on obcym na tym świecie i tym więcej pragnie znaleźć się już w warunkach niebieskich.

Jest wiele rzeczy, które chrześcijanin chciałby czynić, lecz nie jest w stanie, bo chociaż duchowy umysł ocenia te rzeczy, to jednak na przeszkodzie stoi ciągle ziemskie ciało. Dlatego też apostoł mówi, że nie możemy czynić tych rzeczy, jakie pragniemy i na tym właśnie polega nasza walka, „gdyż ciało pożąda przeciwko duchowi, a duch przeciwko ciału, a te rzeczy są sobie przeciwne”. Ludzie myślą, że ten człowiek jest nadal tym samym człowiekiem, jakim był kiedyś, lecz mówią: „On jednak nie zachowuje się w taki sam sposób jak poprzednio. Sądzimy, że zwariował na punkcie religijnym, gdyż nie szuka już przyjemności w tym życiu”. Nie rozumieją, że jego umysł przechodzi przemianę, że on staje się coraz bardziej duchowy. A gdy ta przemiana będzie postępować nadal, to w końcu jego umysł będzie tak duchowy jak umysł istoty niebieskiej. Wtedy Bóg weźmie ten duchowy umysł z ziemskiego ciała i w zmartwychwstaniu da mu ciało duchowe. Wówczas stanie się on w zupełności istotą duchową. Ta nowa istota nie będzie posiadała już umysłu ludzkiego, gdyż pozbyła się go stopniowo przez przemianę, jak również nie będzie posiadała ludzkiego ciała, gdyż pozbyła się go w chwili śmierci. Obecnie jest gotowa, by żyć na wyższym poziomie, aby uwielbiać i czcić Boga w naturze, która jest o wiele wyższa od ludzkiej.

Jak to już wykazaliśmy, Bóg daje obecnie pewnej części rodzaju ludzkiego wielką sposobność dostąpienia zmiany natury. Zaznaczamy jednak, że pomiędzy tymi, którzy osiągną tę zmianę, będą tacy, którzy otrzymają naturę Boską. Ci będą współdziedzicami z Panem i Zbawicielem Jezusem Chrystusem. Członkowie Wielkiej Kompanii, chociaż ostatecznie będą posiadać umysły, które będą mogły otrzymać duchowe ciała, to jednak nie będą współdziedzicami z Panem. Będą raczej współdziedzicami z aniołami. Małe Stadko posiadać będzie stanowisko, które będzie odpowiadało stanowisku samego Pana.

Obecnie pragniemy wykazać różnicę, jaka zachodzi pomiędzy tymi dwoma klasami. Dlaczego Pan uczynił taką różnicę? Czy to jest dowolne zarządzenie z Jego strony? Jaka jest różnica pomiędzy Małym Stadkiem a Wielką Kompanią? Co odróżnia tych, co będą na tronie, od tych, którzy stać będą przed tronem? Co stanowi różnicę pomiędzy mądrymi a głupimi pannami?

Niektórzy odpowiadając na te pytania może powiedzą: „Przypuszczam, że różnica tkwi w ich poświęceniu się. Poświęcenie Małego Stadka było na pewno zupełniejsze od poświęcenia się Wielkiej Kompanii”. My odpowiadamy: Nie. Takiego samego, zupełnego poświęcenia potrzeba, by dostać się do jednej jak i do drugiej klasy. To znaczy, że trzeba poświęcić się aż do śmierci, a następnie poddać wszystkie swoje ziemskie interesy i to, co jest z nimi związane. Nie jest więc wymagane większe poświęcenie od Małego Stadka aniżeli od Wielkiej Kompanii. Nikt się nie dostanie do Wielkiej Kompanii z mniejszym poświęceniem od tego, jakie wymagane jest od kandydatów do Małego Stadka.

Inni może powiedzą: „Możliwie, że różnica leży w zdolnościach tych dwóch klas. Ci, którzy należą do Małego Stadka posiadają większe zdolności i w rezultacie mogą osiągnąć więcej aniżeli ci, którzy będą w Wielkiej Kompanii”. Odpowiadamy także: Nie. Biblia wskazuje, że pod wieloma względami zdolności są przeszkodą dla poświęconych. Wielu bowiem wstrzymało się od poświęcenia właśnie z powodu ich zdolności, które uczyniły ich dumnymi i polegającymi na sobie. A Słowo Boże mówi, że „niewielu mądrych, niewielu możnych, niewielu zacnych” zostało powołanych. Jeżeli posiadanie zdolności powstrzymało wielu od poświęcenia się, to możemy być pewni, że po poświęceniu się zdolności powstrzymają wielu od uczynienia ich powołania i wybrania pewnym. Sądzę, że gdy obie klasy zostaną objawione, to znajdziemy o wiele większą liczbę zdolnych w Wielkiej Kompanii aniżeli w Małym Stadku.

Jeszcze inni może powiedzą: „Możliwe, że różnica polega na tym, że ci z Wielkiej Kompanii uczynili więcej pomyłek. Na pewno oni częściej potykali się od tych, co będą w Małym Stadku!” Znowu odpowiadam: Nie! Osobiście wierzę, że jest przeciwnie. Ani jedna dusza nie utraci sposobności otrzymania korony w Królestwie z powodu pomyłek, które czyniła. Wierzę, że w Małym Stadku będą niektórzy, którzy uczynili więcej pomyłek i większe pomyłki, aniżeli wielu z Wielkiej Kompanii. Obawiam się, że wielu nie okaże się zwycięzcami w biegu, ponieważ nie uczynili wielu pomyłek, co przyczyniło się do tego, że stali się pysznymi i samowystarczalnymi. Z drugiej strony wielu znajdzie się w Małym Stadku z tych, którzy poczynili większe pomyłki i z tego powodu znajdowali się w pokornym stanie umysłu, co okazało się pomocne do uczynienia ich powołania i wybrania pewnym. Nie na tym polega różnica. A więc w czym ona tkwi?

W naszym tytułowym tekście apostoł pisał o „rozszerzaniu się”: „Usta nasze otworzone są ku wam, o Koryntowie! Serce nasze rozszerzone jest! Nie jesteście ściśnieni w nas”. Innymi słowy mówi on przez przeciwstawienie: „My jesteśmy rozszerzeni. Nie potrzebujecie czuć się w nas ściśnionymi; to w waszych uczuciach są jakieś braki. Jak do dzieci swoich mówię: Rozszerzcie się i wy”. Zastanówmy się nad tym, co to znaczy. Co apostoł miał na myśli, zachęcając ich, by byli „rozszerzeni”? Jakiego rodzaju jest to rozszerzenie?

W pierwszym rzędzie oznacza to rozszerzenie wiary, powiększenie wierności, gorliwości, miłości, a więc powiększenie wszystkich łask chrześcijańskich. Spośród tych, którzy poświęcili swe życie w służbie dla Pana, są tacy, w których to powiększenie nastąpiło, w innych zaś nie.

Weźmy za ilustrację sprawę gorliwości. Wydaje się jakoby niektórzy z ludu Bożego nie pragnęli posiadać zbyt wiele gorliwości. Obawiają się, by nie stała się ona zbyt wielką i w konsekwencji powstrzymują ją i gaszą, by nie paliła się i nie świeciła tak jasno jak ich Mistrza. Można to zauważyć w różnych okolicznościach. Za przykład weźmy głoszenie prawdy, którą poznaliśmy ze Słowa Bożego. A więc pewien brat pisze do Wydawnictwa: „Proszę wysłać mi 500 egzemplarzy Miesięcznika Studentów Biblijnych, które pragnę rozdać w mojej okolicy”. On uważa, że to narazi go na poniżenie, że to będzie ciężkim zadaniem, lecz musi coś uczynić, by uspokoić swoje sumienie. Pragnie więc otrzymać tylko te 500 egzemplarzy i będzie bardzo zadowolonym, gdy je rozda. Lecz na przykład przychodzi przesyłka z literaturą i zamiast 500 egzemplarzy w paczce znajduje się 5000 egzemplarzy. „No masz, zamiast 500 przysłali mi 5000! I kiedy ja je rozdam!” Taki brat nie posiada wiele gorliwości. My jednak chcielibyśmy osiągnąć taką postawę, że gdybyśmy znaleźli się w podobnych okolicznościach, to przede wszystkim złożylibyśmy dzięki Panu mówiąc: „Panie, dziękuję Ci za tę większą sposobność, jaką mi dałeś. Ja prosiłem o 500 egzemplarzy, a Ty dałeś mi większy przywilej. Obecnie Panie, dopomóż mi rozdać te wszystkie egzemplarze, jakie otrzymałem”. W taki sposób objawiłoby się pragnienie, aby czynić postęp w gorliwości.

Rozumiemy, że klasa Wielkiego Grona posiadała sposobność znalezienia się w Małym Stadku. Oni rozpoczęli postępować we właściwym kierunku i gdyby wytrwali, to otrzymaliby nagrodę. Lecz oni nie pragnęli wzrastać poza pewien wyznaczony przez siebie punkt.

Pragnę podać tu małą ilustrację z osobistego doświadczenia. Swego czasu opowiadałem już moim przyjaciołom o pewnym wydarzeniu, jakie miało miejsce w pociągu linii kolejowej Pensylwanii. Gdy do naszego wagonu przyszedł konduktor w celu sprawdzenia biletów zapytałem go: „Czy nie będzie pan miał nic przeciwko temu, że wykonam małą misyjną pracę i rozdam te broszurki pomiędzy pasażerów?” Odpowiedział: „Nie wolno ci tego czynić”. Wtedy pomyślałem: „Dlaczego ja go pytałem?” Naturalnie, że on mógłby mi przeszkodzić, gdybym rozdawał te broszurki bez pozwolenia, lecz w ten sposób mógłbym chociaż część ich rozdać. Jest tu tyle ludzi, a wiele z nich jeszcze prawie przez pół dnia będzie pozostawać w tym pociągu. Możliwym też jest, że nikt by mi nie zabronił. Trudno, straciłem sposobność. „Dlaczego ja w ogóle prosiłem tego konduktora o pozwolenie? Dlaczego nie rozdałem tych broszurek bez pytania się go?” Wtedy wzniosłem się do Pana sercem i powiedziałem: ,,Panie, zdaję sobie sprawę, że uczyniłem pomyłkę. Wiem, że powinienem był po prostu rozdać te broszurki bez pytania kogokolwiek. Proszę Cię o przebaczenie. Jednak, Drogi Panie, wiem, że posiadasz moc, by zmienić stanowisko tego konduktora, by zezwolił mi na wykonanie tego dzieła. Panie, Ty posiadasz większą moc aniżeli sam prezydent tej linii kolejowej. Nie będę rozdawał tych broszurek, ponieważ mam zabronione, a to nie byłoby właściwym, lecz Panie, jeżeli chcesz, bym to uczynił, to możesz tą sprawą odpowiednio pokierować”. Wkrótce potem konduktor ten przeszedł jeszcze raz koło mnie i powiedział: „Idę do innego wagonu, a gdy tam będę, to nie obchodzi mnie, co ty tu będziesz robił. Czyń co ci się podoba!”

Jeszcze kilka lat temu nie postąpiłbym w ten sposób. Pomyślałbym raczej: „Cieszę się, że wykonałem swój obowiązek i mam czyste sumienie. Pragnąłem przecież rozdać te broszurki i gdyby mi zezwolił, wykonałbym to”. Jeżeli zatrzymałbym się na tym miejscu, a moja gorliwość nie okazałaby się większą, utraciłbym moją koronę i znalazłbym się w klasie Wielkiego Grona. A więc zachodzi pytanie, jak wiele pragniemy posiadać gorliwości? Czy pragniemy posiadać tylko pewien stopień gorliwości a nie więcej? Łatwo jest bowiem zakreślić linię dokoła naszej gorliwości i ograniczyć ją myślą o obowiązku, mówiąc: „Uczyniłem co do mnie należało. Nie myślę, że Pan spodziewa się więcej ode mnie. Uczyniłem przecież tyle co ten brat lub tamta siostra”.

Korona jest dla tych, którzy „się rozszerzają”. Jakiś czas temu myślałem także, że jeżeli Pan dał mi przywilej, bym służył jako pielgrzym, to On nie spodziewa się ode mnie, bym rozdawał literaturę. Myślałem, że to nie należy do mnie. Obecnie jednak jest inaczej. Bez względu na to, co czynię, pragnę czynić więcej. Przykro mi tylko, że jestem ograniczony pod wieloma względami. Pragnę też otrzymać takie ciało, które nie będzie posiadało żadnych ograniczeń. Zdaję sobie jednak sprawę, że ażeby otrzymać tę nie podlegającą ograniczeniom naturę i życie, to muszę rozwinąć umysł i duchącą tóry będzie pasował do niej. Apostoł Paweł mówi, że gdy nasz ziemski namiot, w którym mieszkamy, zniszczeje, to otrzymamy w niebie dom, dzieło Boga, mieszkanie wieczne, nie ludzkimi zbudowane rękoma. Mowa tu jest o niebieskim ciele (2 Kor. 5:1). Innymi słowy, na podstawie pewnych tekstów Pisma Św. rozumiemy, że podczas gdy my przygotowujemy umysł dla ciała duchowego, to w niebie jest przygotowywane ciało dla tego umysłu. A więc gdy ukończymy nasz bieg, to nie będziemy potrzebowali czekać, by Pan przygotował nam ciało. Rozumiemy, że ciało jest przygotowywane wtedy, gdy my przygotowujemy umysł, który będzie mieszkał w tym ciele. Na ile więc rozwijamy nasz umysł, to w niebie odpowiednio postępuje dzieło przygotowywania ciała. Jeżeli dziś okażemy trochę więcej gorliwości, to Pan uczyni na nią miejsce w ciele. My sami regulujemy wzrost tego ciała, to znaczy, że zależny on jest od tego jak postępujemy. Jeżeli powstrzymujemy wzrost naszej gorliwości to i ciało nie będzie wzrastać. Jeżeli zatrzymamy się w naszym rozwoju tu, to i tam również praca nad ciałem będzie wstrzymana. My jednak całym sercem pragniemy, aby nasza gorliwość wzrastała, aż pod kierownictwem opatrzności Bożej będziemy gotowi do tego nowego ciała.

Następnie mamy rozszerzyć się w wierze. Myślę, że z biegiem czasu wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że musimy posiadać większą wiarę. Nasza wiara musi wzrastać i rozwijać się, a gdy staje się ona głębszą i trwalszą, to Pan udziela nam więcej doświadczeń, które mają dopomóc nam w rozszerzaniu naszej wiary.

Niedawno miałem doświadczenie, które pragnę braciom opowiedzieć. Brat Russell, odkąd przybył tu nad Pacyfik, był stale bardzo zajęty. Wczoraj wieczorem miał być w Riverside, ale jeszcze przed kilkoma dniami wydawało się to całkiem niemożliwym. Brat Rutherford zawiadomił mnie, żebym zajął miejsce brata Russella. Natychmiast zacząłem się modlić w tej sprawie, ponieważ uważałem, że Pan chce, żebyśmy działali i modlili się, a następnie napisałem do brata Russella list, podkreślając ważność jego obecności w Riverside. Pisałem, że bracia poczynili tu tak wiele przygotowań i wydatków, i że byliby bardzo zawiedzeni, gdyby on nie przybył. Jeszcze wczoraj wieczorem nie mieliśmy pewności, że brat przybędzie. A jednak dzięki kierownictwu Bożemu mógł przybyć do nas. Wierzę, że to był owoc wiary i modlitwy. Jest to rzeczywiście cudownym, że można tak wiele otrzymać przez wiarę. Bez wiary natomiast nie otrzymalibyśmy żadnej z Jego łask.

Co to znaczy posiadać większą wiarę? To znaczy najpierw, że będziemy mocniej wierzyli, że Pan przykrywa nasze niedoskonałości i pomimo naszych niedociągnięć i upadków nasza wiara zwiększy się. Uważam, że pod tym względem potrzebujemy więcej wiary, aniżeli pod jakimkolwiek innym. Nie potrzeba mieć wiele wiary, by spodziewać się błogosławieństwa Bożego, gdy jesteśmy bardzo czynnymi w Jego służbie. Nie wymaga też wielkiej wiary pewność, że będziemy posiadali łaskę i uznanie od Pana, gdy wszystko dobrze się układa. Lecz potrzeba wiele wiary, by wytrwale iść naprzód, gdy potykamy się. Ufać Panu nawet wówczas, gdy nie posiadamy jak inni dowodów, że jesteśmy Jego sługami; posiadać wiarę nawet wówczas, gdy nie czujemy Go blisko siebie... Wtedy dopiero nasza wiara jest „rozszerzona” i staje się silną, bez względu jakimi są nasze doświadczenia i skąd i kiedy przychodzą. A moc jej okaże się wtedy, gdy ufnie pozostawimy wszystkie sprawy w ręku Pana.

Następnie wraz z powiększaniem się wiary i gorliwości będzie powiększać się i nasza miłość. Myślę, że jest to ważny punkt w naszym „rozszerzaniu się”. Zapytajmy się siebie: Czy i jak wiele posiadamy miłości? W jaki sposób możemy ją powiększyć? Apostoł Piotr zadał takie pytanie Panu: „Panie, jak często mam przebaczać memu bratu? Czy aż siedem razy? Jezus odpowiedział: Piotrze nie siedem razy, lecz siedemdziesiąt razy po siedem”, czyli 490 razy. Piotr mógłby wtedy zapytać: „Mistrzu, przypuśćmy, że przebaczę memu bratu 490 razy, a on przyjdzie do mnie 491 raz. Czy wtedy już nie będę musiał mu przebaczyć?” Wyobrażam sobie odpowiedź Pana: „Piotrze, jeżeli ty dojdziesz do tego, że będziesz zdolnym przebaczyć mu 490 razy, to zapewniam cię, że z łatwością przebaczysz mu i ten 491 raz”. Powinniśmy być bardzo starannymi, ażeby posiadać jak najwięcej Ducha Pańskiego pod tym względem, tak aby nasze przebaczenie nie było jedynie powierzchowne, ale ze szczerego serca. Nie zachowajmy się czasem tak jak pewien pastor, o którym usłyszeliśmy w stanie Indiana. W mieście w którym przebywał, był człowiek, posiadający pod wieloma względami zły charakter i który zawsze gotów był czynić różne niezwykłe rzeczy. Pewnego dnia, gdy dość duża grupa ludzi zgromadziła się koło jakiegoś sklepu, podszedł do pastora i zapytał go: „Czy ty uważasz się za chrześcijanina?” Pastor odpowiedział: „Tak jest. Jestem chrześcijaninem”. „Czy uważasz, że postępujesz tak jak Jezus nakazał Swoim naśladowcom?” Pastor odpowiedział, że stara się czynić jak może najlepiej. Wtedy ten mężczyzna rzekł: „Czy wiesz, że Jezus powiedział Swym uczniom, że jeżeli ktoś uderzy któregoś z nich w jeden policzek, to on ma nadstawić mu drugi?” Pastor rzekł, że wie o tym. Wtedy ten człowiek powiedział: „Więc ja doświadczę ciebie” i uderzył pastora w twarz. Pastor zwrócił ku niemu drugą stronę i on uderzył go i z tej strony. Wtedy pastor powiedział: „Uczyniłem tak jak Pan podał w instrukcji, lecz Pan nie powiedział, co mamy czynić potem”. I powalił tego człowieka na ziemię. Takiego ducha powierzchownego posłuszeństwa jest wiele na świecie. Starajmy się więc, by posiadać nie jedynie małą cząstkę, lecz wiele braterskiej miłości, dużą miarę ducha, który pobudzi nas, by być stróżami troszczącymi się o naszych braci. Starajmy się posiadać taką miłość, która nie pozwoli nam, byśmy położyli choć jeden kamień obrażenia na drodze brata lub uczynili coś, przez co mógłby się potknąć lub ponieść duchową szkodę. Jeżeli nasza miłość powiększy się, to będziemy starali się mieć te rzeczy na uwadze.

W jaki sposób mogę przyczynić się do potknięcia się mego brata? Może czynię rzeczy, które osłabiają go zamiast takich, które wzmocniłyby jego wiarę, zwiększyły jego wierność w stosunku do Boga. Swego czasu znałem brata, który był bardzo uważnym, by czynić wszystko według wskazówek Pisma Św. Obawiam się jednak, że nie zawsze czynił to w duchu tego Pisma. Jeden z braci uczynił kiedyś coś przeciwko niemu, więc on udał się z tym do niego. Ponieważ ten brat nie usłuchał go a także dwóch czy trzech braci, z którymi poszedł do niego, więc sprawę przedstawił przed zbór mówiąc: „Postąpiłem według reguły Pisma Św. Poszedłem do brata i powiedziałem mu w czym postąpił niewłaściwie”. Wtedy właśnie okazało się, że gdy on poszedł do tego brata, to postawił mu coś w rodzaju ultimatum. Tymczasem celem pójścia do brata nie jest jedynie, by zmusić go do przyznania się, że jest w błędzie, lecz by rozbudzić w nim ducha miłości i usunąć trudność. Wtedy na pewno okażemy się pomocnymi bratu, jak również i sami odniesiemy pewną korzyść. Jak bardzo ostrożnymi powinniśmy być odnośnie tej sprawy, by nie mieć na uwadze tylko krzywdy, lecz przede wszystkim mieć pragnienie, by być błogosławieństwem dla brata, by mu dopomóc. Myślę, że w „rozszerzaniu się” będzie mieścić się i to zagadnienie.

„Rozszerzcie się” więc! A może posiadacie tylko troszkę ducha Pańskiego i nie pragniecie go więcej! A może mówicie: „Ja nie chcę mieć tyle ducha Pańskiego, by przebaczyć memu bratu w zupełności to, co on mi uczynił. Naturalnie, że nie pragnę posiadać złych i nienawistnych uczuć w moim sercu, lecz nie chcę też być zbyt uprzejmym dla mego brata”. Tak mówiąc nie pragniesz być „rozszerzonym”.

Jeszcze inną lekcję spostrzegamy w naszym tekście. Apostoł Paweł mówi, że na skutek naszego „rozszerzenia się” Pan będzie mógł z łatwością kierować nami. Zauważcie jak się wyraża o tym w wierszu 16-tym: „Albowiemeście wy kościołem Boga Żywego, tak jako mówi Bóg: Będę mieszkał w nich i będę się przechadzał w nich”. Mieszczą się tu dwie myśli, dwie idee: „Będę mieszkał w nich i będę się przechadzał w nich”. Dla określenia tego „przechadzania się” apostoł użył greckiego słowa oznaczającego „chodzenie dookoła”. Innymi słowy: „Będę mieszkał w nich i będę chodził dookoła wewnątrz nich”. Gdy Pan przyjmie nas na podstawie naszego poświęcenia się, to od tej chwili On mieszka w nas, lecz jeszcze nie może chodzić dookoła wewnątrz nas, ponieważ nie ma na to miejsca. Jeszcze bowiem napełnieni jesteśmy różnymi innymi rzeczami. Pan na przykład pragnie „wejść” do naszego języka i spowodować, byśmy mówili coś na Jego chwałę, lecz nie może tam „wejść”, ponieważ boimy się, że ludzie będą się z nas śmiać. On może pragnie „wejść” w nasze ręce i skłonić nas do rozdania literatury, lecz nie może tego uczynić, gdyż napełnieni jesteśmy bojaźnią ludzką. Pan może pragnie „wejść” w nasze nogi i skłonić nas do zaniesienia poselstwa do kogoś, lecz nie może tam się „dostać”, ponieważ nasze nogi są przepełnione uczuciem zmęczenia. On może pragnie „wejść” do naszego portfela i skłonić nas do wydania pewnej części naszych pieniędzy ku Jego chwale, lecz nie może tam się dostać, ponieważ nasze pieniądze są już przeznaczone na kupno samochodu lub domu. Nie myślimy, że jest to złym posiadać samochód. Wielu z braci używa swoje samochody ku chwale Bożej, lecz my mamy uczynić „miejsce dla Pana” tak, że On będzie mógł „chodzić wewnątrz, dookoła w nas”. Mamy umożliwić Panu, by „wszedł” do naszego języka i używał go ku Swej chwale. Cóż się bowiem stanie nadzwyczajnego, jeżeli ludzie będą się z nas śmiać? Pragniemy także uczynić Mu miejsce, by mógł „przechadzać się” w naszych nogach. Pomimo naszego zmęczenia powiedzmy Mu: „Panie czuję się zmęczonym, lecz pójdę i będę pracował dla Ciebie”. Pragniemy także uczynić Mu miejsce w naszym portfelu. Cóż, że zaplanowaliśmy wydać nasze pieniądze na pewne cele? Jeżeli Pan wskaże nam sposób w jaki pragnąłby, abyśmy je użyli, to my to uczynimy. Skoro więc pragniemy, by Pan „przechadzał się w nas”, mamy dowód, że jesteśmy „rozszerzeni”.

Podamy jeszcze jeden powód, dla którego musimy być „rozszerzonymi”. W Objawieniu czytamy o Nowym Jeruzalem, które jest obrazem na Kościół. Pamiętamy, że miasto to mierzyło 12 000 stajań (staja — ok. 200 m) w każdą stronę. Jest to olbrzymia przestrzeń. Przypuśćmy, że podzielimy ją przez 144 000. Czy wiecie, ile miejsca jest przeznaczone dla każdego z Małego Stadka? Około 40 km2. Musimy więc być aż tak wielkimi, w przeciwnym razie nie dostaniemy się do Nowego Jeruzalem. A jak wielkimi my jesteśmy? Czy mamy pół hektara? To nie wystarczy, by być w Nowym Jeruzalem. Niektórzy mogą powiedzieć: „Ja mam być w Nowym Jeruzalem. Niektórzy mogą powiedzieć: „Ja mam 19 lub 20 km2”. Posiadasz więc połowę koniecznej wielkości. Staraj się więc „rozszerzyć” coraz więcej i więcej aż z czasem będziesz tak szerokim, że żadna inna natura nie będzie się nadawała dla ciebie z wyjątkiem Boskiej.

Jeżeli posiadasz gorliwość i żywe pragnienie, które powinieneś posiadać, to nie byłbyś zadowolony, gdybyś otrzymał ciało anielskie, bo ono nie byłoby wystarczającym dla ciebie. Żadna natura nie pasowałaby do ciebie z wyjątkiem nieograniczonej Boskiej natury, czyli takiej, jaką jest natura naszego Odkupiciela. Myślimy więc, że dlatego właśnie Bóg przyobiecał nam Boskie ciała, a nie dlatego jedynie, że taka była Jego decyzja. Daje nam więc On doświadczenia przeznaczone do rozwinięcia w nas ducha, który nie będzie pasował do żadnej innej natury poza Boską. Jeżeliby Bóg wziął umysł takiego człowieka i umieścił go w ciele anielskim, to wyglądałoby to tak, jak gdyby człowiek posiadający 10 numer stopy usiłował włożyć 6 numer buta. Lecz weźmy człowieka, który nie posiada takiego ducha, który mówi: „Zaszedłem tak daleko jak pragnąłem. Mam nadzieję, że Pan nie da mi więcej sposobności do służby. Nie chcę też lepszego zdrowia, ponieważ jeślibym je posiadał, to Pan spodziewałby się, że powinienem czynić więcej”. Włóżcie takiego ducha do Boskiego ciała, a ono okaże się za wielkim dla niego, tak jak 10 numer buta byłby za wielki dla 6 numeru stopy.

Cieszymy się bardzo, że Pan tak jasną uczynił dla nas tę sprawę i że Jego łaska działa w nas, byśmy mogli posiadać pragnienia i sprawować to, co się Jemu podoba. Im więcej myślimy o Panu, tym więcej pragniemy o Nim myśleć. Pragniemy postępować naprzód i być coraz bliżej i bliżej Niego. I podczas gdy jesteśmy obecnie zadowoleni, to z tym większą radością możemy spoglądać w przyszłość do tego chwalebnego czasu, gdy będziemy podobni do Niego, gdy będziemy z Nim, gdy ujrzymy Go takim, jakim jest i gdy będziemy mogli czynić wszystko co pragniemy; gdy będziemy mogli używać tych nieograniczonych, niezbadanych i nigdy nie wyczerpujących się sił i wpływów, by uwielbiać Tego, który wszystko czyni dobrze.

(B. H. Barton, Na Straży 5,6/64, Be ye enlarged, 1915)

powrót strona główna poczta skocz do góry